„Masło bogów” –  właśnie tak niektórzy nazywają awokado. Zielony rarytas nie wszystkim przypadnie do gustu, ale należy przyznać, że ma on wiele zalet. Jest bogatym źródłem kwasów omega, potasu, witamin C, E i A, a także witamin z grupy B. Będzie dobrym wyborem dla osób chorujących na miażdżycę, pomaga w walce z cukrzycą, a dzięki wysokiej zawartości luteiny pozytywnie wpływa również na wzrok.

Najpopularniejszy owoc ostatnich lat, król przepisów i gwiazda portali społecznościowych skrywa jednak również swoją ciemną stronę (nie mylić z ciemniejszą odmianą awokado). Wraz ze wzrostem liczby konsumentów nabiera na sile masowa produkcja towaru. Słowa „produkcja” i „towar” nie zostały użyte przypadkowo, ponieważ uprawa awokado to dziś przede wszystkim intratny biznes. Biznes, na którym jedni zarabiają więcej niż na narkotykach, a drudzy tracą zdrowie i pieniądze. Zielony owoc z pewnością budzi kontrowersje, przyjrzyjmy się zatem dlaczego.

Przestrzeń dla awokado

Głównym obszarem produkcji awokado jest niezmiennie region Michoacán w Meksyku. Choć dla pracujących tam rolników jego popularność niosła początkowo pozytywne konsekwencje, z czasem zauważono też negatywne skutki. Obszary ziemi, na której można uprawiać zielone owoce, wciąż okazują się niewystarczające, dlatego trwa nieustanne wylesianie terenów. Wycina się kolejne drzewa – wszystko, by zrobić miejsce dla produkcji awokado. Na ten cel przeznacza się rocznie niemal połowę terenów „odzyskanych” po wycince. Wynikają z tego oczywiste problemy: degradacja gleb, zagrożenie dla niektórych gatunków zwierząt i roślin. Na tym nie koniec. Produkcja awokado pochłania o wiele więcej wody niż lasy, a więksi producenci często nieroztropnie używają nawozów i środków ochrony roślin. Odbija się to niekorzystnie na zdrowiu ludzi żyjących w pobliżu większych plantacji. Problem wylesiania kojarzony był do tej pory głównie z produkcją oleju palmowego lub ziaren kakaowca. Teraz dobrze wiemy, że powierzchnia lasów zmniejsza się również przez rosnące zapotrzebowanie na „zielone złoto”, jak nazywają je mieszkańcy Ameryki.

Liczy się każda kropla

Do wyprodukowania kilograma awokado potrzeba średnio 237 litrów wody, a do nawodnienia jednego hektara upraw aż 100 tysięcy litrów dziennie  Są jednak takie miejsca na świecie, gdzie wody zużywa się jeszcze więcej. Niechlubny przykład stanowi choćby region Petorca w Chile, które jest drugim po Meksyku największym producentem tych owoców. Z Petorca pochodzi ponad połowa awokado uprawianych w kraju. Zasoby wody są tam ograniczone, dodatkowo państwo zdecydowało się na ich prywatyzację i wszystkie mają już swoich właścicieli. Z wody korzystają głównie rolnicy, między innymi właśnie przy uprawie awokado. Wykupienie prawa do poboru wody jest bardzo kosztowne, przez co mogą sobie na nie pozwolić przede wszystkim najbogatsi producenci rolni. Dla awokado rezygnuje się tam z innych typów upraw. Dziś plantacje tego owocu zajmują również górskie tereny, na których wcześniej wypasano zwierzęta. Obecne prawo jest tak zawiłe, a woda tak droga, że nie wszyscy sięgają po nią zgodnie z przepisami. Niektórzy pobiorą jej za dużo, inni z kolei zdobywają dostęp do nielegalnych źródeł. W tym samym czasie przeciętnemu mieszkańcowi Petorki brakuje wody do codziennej higieny, a nawet do picia.

Awokado na wagę złota

Wróćmy do Meksyku. Uprawa awokado przynosi obecnie większe dochody niż zyski z plantacji marihuany. To dlatego zainteresowały się nią kartele narkotykowe. Mafijna organizacja Caballeros Templarios dokonała rzeczy niezwykłej. Wykorzystując dane administracji rządowej, „obłożyła” rolników podatkiem od kilograma wyprodukowanych owoców oraz od hektara posiadanego sadu. Z biegiem czasu pojawiły się kolejne opłaty, np. od agencji pośredniczących w pozyskiwaniu robotników lub od firm odpowiedzialnych za pakowanie i transport zielonego skarbu. Groźby, szantaże, łapówki, a nawet porwania stały się codziennością. Państwo kompletnie nie radzi sobie z tym procederem, przez co niektóre lokalne społeczności stawiają mu opór samodzielnie. Mieszkańcy Tancitaro stworzyli wzmocnione punkty kontrolne, usiłując w ten sposób zapanować nad nielegalnym transportem owoców. Mafiozi zakończyli działalność cztery lata temu, ale na ich miejsce pojawiły się inne kartele. Na tym nie koniec – na plantacjach ludzie pracują często za niewielkie pieniądze lub za miejsce do spania. Ciężkie warunki pracy sprawiają, że robotnicy narażają na roli własne życie i zdrowie.

Co z kupnem kolejnego awokado?

Jak zatem przestawić się na etyczną konsumpcję awokado? Słynny owoc jest dziś niewątpliwie na czasie, ale jego popularność w Polsce to nic w porównaniu z tym, jak mocno zielony trend zakorzenił się np. w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy pomyśleć o liczbie zjedzonego, lub wyrzuconego, guacamole podczas corocznego finału Super Bowl. Jedna osoba może zrobić niewiele, ale każdy krok jest na wagę (zielonego) złota. Jeśli nie chcemy zrezygnować z zakupu awokado, sięgajmy po nie świadomie, nie wyrzucajmy owoców. Sprawdźmy, skąd pochodzi dostawa, omijajmy dostawców zza Atlantyku.

Share This